niedziela, 18 maja 2014

Od Liu - początek

 Cichy szum wody, gorący oddech, lodowata bryza. Spokój. Stąpam leniwie po piaszczystej plaży, tuż przy brzegu. Błękitna fala szybko zalewa moje kopyta. Zabiera wszystko co może i zazwyczaj tego nie oddaje. Podobnie jest ze śmiercią.
 Kiedyś wierzyłam, że potrafię zmienić bieg historii, że każdy mój dobry uczynek zostanie szybko wynagrodzony i że wiecznie będę szczęśliwa. Tak powtarzał mi ojciec, którego straciłam po pierwszym roku życia. Wierzyłam, że wróci. Miałam nadzieję, że fale wyrzucą go na brzeg i ponownie go ujrzę. Może tak było. Może kiedyś go spotkałam, lecz nie poznałam, bo wypłynął jako ktoś inny. Tego nigdy się nie dowiem. Liczyłam dni, tygodnie, w końcu lata, aż przestałam. Matka uparcie trenowała mnie do walki, uczyła wszystkiego co przydatne. Wspierała mnie w każdej trudnej sytuacji. Kochałam ją. Kilka miesięcy temu zaginęła. Nikt nie miał pojęcia jak i kiedy. Po prostu z dnia na dzień wyparowała. Kiedyś słyszałam, jak nieśmiertelny ogier rzekł, że z biegiem czasu przyzwyczaił się do utraty bliskich. Ile żyje? Ilu stracił ukochanych?
 Zimny powiew wiatru targa moją grzywą i ogonem. Zamykam oczy i zachwycam się wolnością, która dostałam od rodziców. Krążę po nieznanych terenach już jakiś czas i postanowiłam, że założę stado. Chciałabym zapoczątkować coś pięknego. Ale się boję. Okropnie. Czuję, że stanie się coś złego, że coś nie wyjdzie i nadal będę samotna. Może to i lepiej? Wystarczająco dużo krzywd wyrządziłam innym. Kiedy wiatr ustępuje mam świetny pomysł. Staję dęba i skaczę z radości. Cwałuję prosto na wydmy. Wspinam się i znajduję się nieopodal lasu. Roznoszę więc echem wieść:
- Rozwiane Grzywy nadchodzą!
Uśmiecham się mimowolnie. Po raz pierwszy czuję się taka szczęśliwa. Wchodzę w głąb lasu, umiarkowanie wolnym kłusem przemierzam jego gęstwinę i podziwiam piękno tutejszej fauny oraz flory. Nagle ktoś zachodzi mnie od tyłu. Patrzy na mnie bystrym, ale też dzikim wzrokiem.
- Co tu robi taka piękna dama? - pyta
Zaniemówiłam. No po prostu odjęło mi mowę. Kulę się i natychmiastowo cofam. Od dawna z nikim nie miałam kontaktu i to aż tak bliskiego. Pewnie ogierowi wydaje się, że jestem słaba, bezwartościowa i zaraz sobie pójdzie. On jednak nie ustępuje.

CDN. Satino, co dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz